W niedzielę 29.10 2017 rok przebywał w naszej parafii misjonarz ks. Jana Dargiewicza, proboszcz z Rozdzielnej, z Diecezji Odessko Symferopolsiej, który zbierał datki na budowę kościoła.
Przeczytaj wywiad jakiego udzielił ks Jan podczas wizyty w naszej parafii i dowiedz się więcej jak wygląda praca Misjonarza na Ukrainie:
Ks. Marcin: Proszę powiedzieć czym się charakteryzuje praca na Ukrainie?
Ks. Jan Dargiewicz :-Biskup, który zaprasza serdecznie wszystkich księży, nie ukrywa, że ta praca nie jest lekka. Ale trzeba powiedzieć jedno - chociaż nic nie ma, to Bóg błogosławi. Tutaj człowiek czuje taką żywą Ewangelię - Bóg posyła bez torby, bez trzosa, tylko mówi - idźcie i głoście. I rzeczywiście, czuje się pomoc Bożą. Gdy zdarzają się sytuacje bez wyjścia, słyszę - czemu się martwisz, ja ci pomogę. Choćby przez drugich ludzi. Dlatego ta praca jest bardzo satysfakcjonująca. Chrystus posłał nas do tych ludzi, którzy bardzo pragną sakramentów.
Ks. Marcin: - Jak to się stało, że swoją posługę duszpasterską wykonuje Ksiądz na Wschodzie?
Ks. Jan Dargiewicz: - Duch wieje, kędy chce. Akurat w momencie, gdy pojawiła się myśl, by podjąć pracę na misjach, przyszedł do mnie kolega, by się poradzić. Bardzo chciał wyjechać na Syberię, ale biskup wskazał mu wschodnią Ukrainę. Wtedy zdałem sobie sprawę, że tam musi brakować księży. Potem było jeszcze wyraźne potwierdzenie, że to wola Boża - błogosławieństwo od bp. Mazura. Bez tego nie wiem, czy bym tam wytrzymał, a pracuję już trzy lata. Ale wiem, że to wola Boża i jakiekolwiek sytuacje zastanę, mam im sprostać.
Ks. Marcin: - Dlaczego Ksiądz mówi, że nie wie, czy by wytrzymał? Co tam - we wschodniej części Ukrainy - jest takiego, że człowiek może się załamać?
Ks. Jan Dargiewicz:- W Polsce jesteśmy przyzwyczajeni, że na Mszach św. są tłumy, jest z kim pracować, jest katecheza, spotkania formacyjne. Tam nie ma ludzi. Komunizm zrobił swoje - wszystko zostało zateizowane. Jeżdżę po terenie i znajduję ruiny kościołów tam, gdzie było ich bardzo dużo, place po świątyniach. W najlepszym wypadku są przerobione na różne obiekty sportowe, magazyny. Gdy na Mszę św., na którą jadę 200 km, przychodzi 20-30 osób, to jest to bardzo duża parafia. Na Ukrainie szuka się pojedynczych ludzi, którzy chcą wzrastać w Bogu. Dopiero tam zrozumiałem, na czym polega misja.
Ks. Marcin: A na czym polega?
Ks. Jan Dargiewicz:- Trzeba być z tymi ludźmi. Mamy tworzyć wspólnotę ludzi modlących się, a to jest dopiero początkiem wzbudzania wiary. Wiem, że sam nie zrobię rewolucji. Po mnie przyjedzie jeszcze wielu innych misjonarzy, którzy małymi kroczkami będą dawać im możliwość poznawania Boga. W tej części Ukrainy dopiero od 1992 r. istnieje możliwość tworzenia parafii. Wcześniej jeśli byli księża, to tzw. podpolni, nie ujawniali się, pracowali w konspiracji. Często byli to prawnicy, lekarze, którzy potajemnie szukali ludzi wierzących, i dla nich odprawiali Mszę św. Za to groziła śmierć, a w najlepszym wypadku więzienie. W tej chwili otworzyły się granice drugiej części Ukrainy.
Ks. Marcin: Jaki jest stopień ateizacji na Ukrainie?
Ks. Jan Dargiewicz:- Często nie możemy zrozumieć tego, bo patrzymy na część zachodnią Ukrainy. Ukraina geograficznie jest przepiękna, ale religijnie zróżnicowana. Komuniści podzielili ją na dwie części - do miasta Winnica - gdzie nie zabroniono wierzyć i nie zabito księży. Wszystko, co było na wschód, odgrodzono kreską. Powiedziano też - tam Boga nie będzie i zrobiono wszystko, by Go nie było. Przede wszystkim zabroniono głosić Ewangelię, a księży zwyczajnie zabito. To były masowe mordy kapłanów, sióstr zakonnych. Choćby w samej Odessie - każdej nocy zabijano po 20 księży.
Ks. Marcin: Czy mając tego świadomość, nie bał się Ksiądz?
Ks. Jan Dargiewicz:- Trudno powiedzieć. Wiedziałem, że to wola Boża i to mi wystarczyło.
Ks. Marcin: Jak duża jest parafia, w której Ksiądz pracuje?
Ks. Jan Dargiewicz:- Wystarczy pojechać na wschód, by zobaczyć, że parafie nie są takie jak u nas. Żeby zdążyć, odprawia się niedzielne Msze św. w soboty. Parafie to rozrzucone po dużych obszarach miasteczka i wioski. Bolesne jest, gdy przejeżdża się obok naszych zdewastowanych albo użytkowanych w inny sposób kościołów, a my musimy odprawiać Msze św. po domach.
Ks. Marcin: Nie ma możliwości odzyskania świątyń? Po „pomarańczowej rewolucji” może lepiej się dogadać z władzami?
-Ks. Jan Dargiewicz: Jeśli chodzi o władze, to niestety nie. To jest bardzo trudne. Sama katedra w Odessie została odzyskana z wielką trudnością. Są także usilne prośby, by zwrócić kościół w Sewastopolu. W tym miejscu jest teraz kino. Co roku w uroczystość św. Klemensa sprawowana jest przed nim Eucharystia. Przyjeżdża biskup, ale wszystko pozostaje bez echa. Choć upłynęło tyle lat, nic nie można zrobić. Dlaczego prawosławnym zwraca się wszystko, a katolikom stawia przeszkody? Przecież katolicy to nie tylko Polacy, to także Rosjanie, którzy tu mieszkają, mają wiarę i chcą się modlić w godnych warunkach.
Ks. Marcin: Wspomniał Ksiądz o granicy, postawionej na mapie przez komunistów, ilu księży za nią pracuje?
Ks. Jan Dargiewicz:- Tamta część Ukrainy jest tak zateizowana, jak głęboka Rosja. Nasza diecezja - odesko-symferopolska zajmuje mniej więcej teren połowy Polski. Pracuje tu zaledwie 50 księży.
Ks. Marcin: Takich sytuacji nie ma tu, w Polsce, gdzie dostęp do Księży jest praktycznie bez ograniczeń.
Ks. Jan Dargiewicz:- Jeden przykład - osoba w wieku 80 lat prosi o chrzest i mówi, że całe życie czekała aż przyjedzie ksiądz katolicki i ochrzci. Jej marzenie się spełnia. To niesamowite momenty. Spotyka się także ludzi, którzy wbrew wszystkiemu zachowali depozyt wiary. Nie znają języka polskiego, ale pięknie się modlą. To niesamowite pragnienie Boga. Na Ukrainę jedzie się na pustkę. Księża nawet nie zdawali sobie sprawy, jaka wielka jest potrzeba ewangelizacji tamtych terenów. Chociaż i tak każdego roku przegrywamy z sektami. Nie mamy księży, brakuje kapłanów. Nawet na duże miasta. Sekty są w stanie ogarnąć każdą wioskę.
Ks. Marcin: Jak w takim razie zachęcić księży do pracy na Wschodzie?
Ks. Jan Dargiewicz:- To musi być odwaga i powołanie. Ksiądz misjonarz to taki szaleniec Boży. Mam nadzieję, że może niektórych ogarnie takie szaleństwo, by pojechać i głosić Chrystusa, tam gdzie Bóg pośle. Abp łódzki Władysław Ziółek, kiedy był na rekonsekracji naszej katedry, powiedział, że jeśli któryś ksiądz z Łodzi zdecyduje się, to on na Wschód puści. Dla mnie jego słowa to taka rękojmia. Teraz trzeba otworzyć się na działanie Ducha Świętego.
Ks. Marcin: A jak my, tu, w Polsce, możemy pomóc i Księżom, i katolikom na Ukrainie?
Ks. Jan Dargiewicz: - Po pierwsze modlitwą. Byśmy mogli tam przetrwać, by szatan nie mieszał ludziom. Ale także materialnie. Nam każda pomoc jest potrzebna.